Wiadomości

Jedyny taki klub w mieście

18 lutego 2012, 14:01
Andrzej Moczydłowski (fot. Bartosz Zakrzewski)
Popularny Klub „U Szefa” jest ostatnim klubem osiedlowym, jaki przetrwał w Gorzowie. Działa nieprzerwanie od 1981 roku i cieszy się dużym wzięciem wśród mieszkańców nie tylko osiedla Staszica.
Klub „U Szefa” mieści się w podziemiach pawilonu przy ul. Chełmońskiego. Wchodzących wita duży napis, tak więc od razu wiadomo, że trafiło się pod dobry adres. To ostatnie takie miejsce w Gorzowie. Przed laty w mieście funkcjonowało kilka klubów osiedlowych, przetrwał tylko Klub „U Szefa”. - Likwidowanie klubów osiedlowych, należących do spółdzielni mieszkaniowych to specyfika naszego miasta. W innych ośrodkach takie placówki istnieją i radzą sobie bardzo dobrze. W czasie transformacji polityczno-gospodarczej spółdzielnie szukały oszczędności i ofiarami stały się te instytucje kultury - mówi Andrzej Moczydłowski, który kieruje klubem od 20 lat, a pracuje łącznie 27 lat. Sam klub działa od 1981 roku. Jak każda placówka istniejąca tyle lat miał lepsze i gorsze okresy, pewne sekcje powstawały, inne upadały, a kolejne odradzały się dzięki nowym osobom, które trafiały do klubu. Była to kolebka dla wielu grup i artystów działających obecnie w mieście. Dokonania Klubu „U Szefa” zostały docenione przez władze miasta, które przyznały A. Moczydłowskiemu nagrodę kulturalną - popularne Motyle.

Obecnie miejsce nadal cieszy się dużym zainteresowaniem. Miesięcznie korzysta z niego 1,5 tys. osób nie tylko z osiedla Staszica, ale z całego miasta, a nawet spoza niego. - Na zajęcia plastyczne dzieci dowożone są nawet z Barlinka - mówi kierownik. - Najczęściej korzystają jednak mieszkańcy spółdzielni, którzy łożą na jego utrzymanie. Od początku istnienia staraliśmy się, żeby oferta była dla wszystkich, od najmłodszych do seniorów.
W placówce działa m.in. Nasza chata, czyli klub wędrówki pieszej, klub miłośników fantastyki, sekcje taneczne i plastyczne. Od wielu lat odbywają się tu zajęcia „Małej akademii jazzu”. Klub „U Szefa” to także historia gorzowskich finałów Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. - Mimo naszych skromnych możliwości lokalowych funkcjonuje tu największy sztab w mieście, co roku przychodzi tu 250 wolontariuszy i żołnierzy - dodaje Moczydłowski.
Kierownika klubu niepokoją próby likwidacji spółdzielni mieszkaniowych. - Takie pomysły są co jakiś czas wśród polityków. Jedna z partii obiecała to nawet w ostatniej kampanii wyborczej. Jeżeli do tego by doszło, placówki takie jak nasza zostaną zlikwidowane w pierwszym rzędzie. Dlatego moim marzeniem jest, żeby klub przetrwał, ponieważ to miejsce integruje lokalną społeczność i na trwałe wpisało się w pejzaż Gorzowa - kończy Andrzej Moczydłowski.

Sebastian Górny

Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości