• Dziś /-1°
  • Jutro /1°
Wiadomości

Piłka ręczna jest dla mnie najważniejsza

2 grudnia 2010, 13:11
fot. Bartosz Zakrzewski
Przed tym sezonem dołączył do naszego zespołu i od razu został jego kapitanem. Mimo że przez pewien czas porzucił szczypiorniak dla sportów walki to szybko do niego wrócił. Zapraszamy do lektury naszej rozmowy z Krzysztofem Misiaczykiem.
Krzysiek przed tym sezonem dołączyłeś do AZS AWF Gorzów. Było to dla ciebie nowe środowisko, ale widać, że nieźle wkomponowałeś się w drużynę.

Nie wiem jak mnie odbierają inni, ale ja czuje się w Gorzowie bardzo dobrze. Byłem pozytywnie zaskoczony tym jak przyjęli mnie koledzy z drużyny i jak dobre między nami są relacje. W zasadzie ciesze się, że jestem tu, a nie gdzie indziej.

No właśnie, bo doszło do ciekawej sytuacji. W zespole byłeś nowy, a koledzy właśnie tobie powierzyli funkcję kapitana. To chyba niecodzienna sytuacja?

Sam byłem zaskoczony na początku, ale właśnie taki, a nie inny był wybór drużyny. Mam nadzieję, że zauważyli moje pozytywne cechy i to ich do tego skłoniło. Ja robię wszystko, aby nie zawieść oczekiwań.

Na boisku jesteś bardzo widoczny, bardzo często pokrzykujesz na kolegów, żeby zmobilizować ich do jeszcze lepszej gry. Taka rola kapitana?

Ja staram się wkładać maksimum sił i umiejętności w każdy mecz, ale też trening. Jeśli to ma jakiś pozytywny oddźwięk to bardzo dobrze. Staram się jak potrafię, żeby nasza gra wyglądała jak najlepiej. Te starania jednak zaczynam od siebie samego.

Kibice kojarzą cie przede wszystkim z piłką ręczną. Jednak to chyba nie jedyna dyscyplina sportu w twoim CV?

Miałem przyjemność trenować jeszcze inne sporty, a  mianowicie boks i kickboxing, ale to wszystko za sprawą mojej dziewczyny. Nie wszyscy o tym wiedzą, ale ona jest dwukrotną mistrzynią Świata i wielokrotną mistrzynią Polski w kickboxingu. Jej ojciec jest także byłym pięściarzem, a teraz trenerem boksu i kickboxingu, stąd moje zainteresowanie w pewnym momencie życia właśnie sportami walki. Próbowałem swoich sił, ale z takim nie najlepszym efektem, gdyż jest to bardzo ciężka dyscyplina sportu i ciężko się w nią wdrożyć, jeśli zaczyna się trenować bardzo późno.

A co skłoniło cie do powrotu do piłki ręcznej?

Chyba tęsknota do tego sportu. Od zawsze trenowałem piłkę ręczną, od najmłodszych lat i chciałem jeszcze pograć. Pojawiła się taka szansa i długo się nie zastanawiałem.

Wracając jeszcze do twojej rodziny. Tak jak ciebie widać na boisku, tak twoi najbliżsi bardzo mocno wspierają cię zza ławki rezerwowych.

No rzeczywiście tak jest. Nie wiem czy ma to coś wspólnego z tym, że każdy w naszej rodzinie ma sport we krwi, tak samo moja dziewczyna i dlatego czasami ją tak mocno w hali słychać. Czasami może aż za mocno, ale to jest bardzo fajne i cieszę się z tego.

Ale czy taka forma wsparcie pomaga, czy może trochę deprymuje?

Pomaga, bo czasami doprowadza do pozytywnego szału (śmiech - dop. red.). Także wpływa to na mnie pozytywnie podczas meczu, bo jak wiadomo w obronie trzeba grać nieco agresywniej.

No właśnie odnośnie tej agresji. Często masz problemy z tym, że sędziowie odsyłają cię na dwie minuty kary, zdarza się, że niesłusznie.

No cóż, tak interpretują. To jest męski sport i czasami powinno się pozwolić na grę nie brutalnie, ale twardo. Jednak każda para sędziowska interpretuje przepisy nieco inaczej i nie mogę się z tym kłócić.

Wyczytałem w jednym z wywiadów z tobą, że powiedziałeś, że dostajesz kary za to jak wyglądasz. Naprawdę tak myślisz?

Myślę, że jest tak, że bardziej za moją postawę na boisku. Trener i koledzy czasami mi mówią, że jest tak, że zbyt mocno wyróżniam się na tle innych i być może jest tak, że kiedy sędziowie nie wiedzą komu dać karę dają ją właśnie mi.

Rozmawiał Radosław Łogusz

Podziel się

Komentarze

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości