Marcinowi Jaśkowskiemu ostatnia akcja meczu z Wolsztynem będzie się chyba długo śniła (fot. Iga Andres)
Niestety młodzi szczypiorniści GSPR nie awansowali do półfinału mistrzostw Polski. Potwierdziły się przypuszczenia trenera Gintowta o tym, że brakuje nam nieco wieku i ogrania.
Do Białegostoku jechaliśmy z nadzieją na awans, ale jednocześnie widząc że w gronie juniorów jesteśmy młodzi niż nasi rywale. Bowiem w rozgrywkach juniorów grac mogą zawodnicy z roczników 1993/94. U nas większość graczy urodziła się 1994, a część nawet rok później. W pierwszym meczu nasz zespół prowadził gdzieś do 20 min i wtedy wystąpiły zawirowania z tablica. Graliśmy bez czasu i nie widać było jaki jest wynik. Na pewno to nie pomogło, jednak ogólnie rywal był mocniejszy. Naszemu teamowi zabrakło rezerw, bo praktycznie osiem osób grało 60 minut.
W drugim meczu zmierzyliśmy się z gospodarzem, a jak wiadomo ściany zawsze pomagają miejscowym. Początkowo jednak nasz zespół pokazywał, że może być inaczej. W pierwszej połowie pojedynku z MOKS Słoneczny Stok Białystok wszystko szlo według naszego planu. W pewnym momencie prowadziliśmy nawet różnicą ośmiu bramek. Niestety nasza słabsza gra w drugiej części tego mecz, a dodatkowo sędziowie, którzy popełniali straszne błędy doprowadziły do nerwowej końcówki zakończonej na szczęście naszym jednobramkowym zwycięstwem.
Jak się później okazało, żeby awansować do turnieju półfinałowego potrzebne było nam zwycięstwo z Wolsztyniakiem Wolsztyn. Cały mecz był na styku. Naszemu zespołowi udało się co prawda odskoczyć na trzy bramki, jednak naszym rywalom udało się to zniwelować. - W końcówce mieliśmy piłkę na awans, ale niestety nie trafiłem. Razem z Wolsztyniakiem mieliśmy po trzy punkty i liczyły się bramki, w których mieliśmy gorszy stosunek. Ogólnie graliśmy ze starszym rocznikiem, ale awans był możliwy i niedosyt jest - powiedział nam jeden z zawodników GSPR Marcin Jaśkowski.