Wiadomości

Pomoc dla Czarnego Lądu

16 listopada 2011, 11:50
Zajęcia prowadzone przez Joannę Kotwicką w ramach
warsztatów Kredki dla Afryki (fot. materiały Fundacji Asante)
Asante to fundacja wspierająca najbiedniejsze dzieci z Afryki. Do tej pory zorganizowała akcję polegającą na zbieraniu kredek i innych materiałów dydaktycznych i kupiła trzy mlekodajne kozy. Obecnie trwa zbiórka pieniędzy na buty, które uratują wielu młodych Afrykańczyków przed kalectwem.
Fundacja została powołana w zeszłym roku przez dwie osoby - Joannę Kotwicką z Bydgoszczy (która jest filozofem i nauczycielką etyki) i Krzysztofa Pijarowskiego, obecnego specjalistę ds. promocji i marketingu Filharmonii Gorzowskiej. - Wszystko zaczęło się od pomysłu znajomego Asi, który przejechał Afrykę zachodnią wszerz starym Mercedesem. Wziął on ze sobą kredki. Dzieci te wychowane są w zupełnie innej kulturze. Nie mają takich rzeczy jak zabawki. Robią same auta z drutu albo kolorują kamyk i to ich cieszy. Zaczęliśmy w polskich szkołach zbierać kredki i przybory szkolne - opisuje pierwszą akcję Asante Pijarowski.

Zupełnie odmienne życie

Fundacja wybrała trzy placówki w Afryce, którym pomaga. W Laare w środkowej Kenii znajduje się misja katolicka, pod której opieką jest 200 dzieci. Misja zabezpiecza dwa posiłki dziennie i są to najczęściej jedyne posiłki, które dzieci otrzymują. Druga placówka jest w Zambii - to dom pracy z dziećmi ulicy. Próbuje się tam je przystosować do życia w społeczeństwie i odszukać ich rodziny. Trzecie miejsce jest na Wybrzeżu Kości Słoniowej. To świetlica dla dzieci prowadzona przez siostry orionistki. To duży szpital dla kobiet, gdzie mogą one rodzić i uzyskiwać informacje jak walczyć z niedożywieniem. Na Wybrzeżu Kości Słoniowej panuje obecnie wojna domowa. Połową kraju rządzi prezydent, a drugą połową partyzanci. Polska fundacja głównie współpracuje z Laare.

- Asia była tam w sierpniu na warsztatach plastycznych z tymi dziećmi. Ukazały się kolejne problemy, m.in. brak butów. Wydawałoby się, że w Afryce jest ciepło i można biegać na bosaka. W piasku jest jednak bardzo dużo pcheł piaskowych, które składają jaja w stopach dzieci. Te larwy powodują, że stopy gniją, często kończy się to amputacją. Zbieramy więc teraz fundusze na buty. Pierwsze pieniążki chcemy wysłać na święta. Akcja głównie przebiega w szkołach, bo one najchętniej podjęły wyzwane, jeśli chodzi o program Kredki dla Afryki, ale również osoby prywatne wpłacają fundusze - mówi założyciel fundacji.

Opisywana akcja jest ogólnopolska. Na początku włączyło się do niej dużo szkół z Bydgoszczy, później doszły Gdańsk, Płock, Łódź i oczywiście Gorzów. Drugi raz aktywnie pomaga Zespół Szkół Mechanicznych. Do tego dochodzi Szkoła Podstawowa nr 15, IV Liceum Ogólnokształcące i Gimnazjum nr 9. Szkoły, w których są prowadzone zbiórki w bonusie otrzymają tzw. „lekcję afrykańską”, gdzie uczniowie usłyszą wiele ciekawych opowieści o Afryce. W placówkach ponadgimnazjalnych odbędzie się spotkanie z podróżnikiem.

- Wbrew pozorom dzieci bardzo chętnie przystępują do akcji. Przede wszystkim chodzi nam o to, by pokazać, że życie w Afryce jest zupełnie odmienne od życia Europejczyka. To kontynent wielkiej biedy i wielkiej potrzeby. Europejczyk jest bardzo dumnym i aroganckim stworzeniem. Jeszcze w lipcu i sierpniu panowała największa susza od 60 lat w Rogu Afrykańskim. W mediach brytyjskich było codziennie kilkanaście różnych doniesień. W Polsce ogół wiadomości można by policzyć na palcach, pomimo tego, że głodowało ponad 10 milionów osób. Wiele z nich umarło, wiele mieszka do dziś w obozach. Ci ludzie musieli opuścić swoje wioski, bo pozdychało w nich całe bydło - opowiada Krzysztof Pijarowski.

Asante nie gromadzi butów, lecz zbiera fundusze, ponieważ okazuje się, że wysyłanie butów do Afryki byłoby droższe niż ich zakup na miejscu. Za 20 polskich złotych można tam kupić parę butów. Partnerem fundacji po tamtej stronie jest polska siostra zakonna Alicja Kaszczuk.

Potrzeby wyższego rzędu

Pana Krzysztofa pytam o powody wysyłania kredek do kraju wszechobecnego głodu. - Jedzenie jest potrzebą pierwotną. Stwierdziliśmy, że warto stworzyć projekt zabezpieczający potrzeby wyższego rzędu. Jest na świecie wiele organizacji, które zajmują się wyłącznie dożywianiem. Wpisaliśmy się do grupy, która zajmuje się innymi potrzebami. Znaleźliśmy lukę, która spodobała się w Europie i Afryce. System edukacji w Kenii nie obejmuje plastyki. Jest pięć przedmiotów i to wszystko. Dzieci oswajają się z kolorem, z pomysłem na przekazanie swych myśli. Osoby, które wspierają naszą akcję otrzymują kartki z rysunkami dzieci i ich fotografią. Gdy już oswoimy dzieci z kolorem i rysunkiem będziemy wspierać najbardziej zdolnych. Im zapewnimy indywidualną pomoc w sensie edukacji piętro wyżej - w szkole średniej. Być może kiedyś będziemy im fundować studia w Europie - tłumaczy Pijarowski.

Założyciel fundacji dodaje jednak, że jeśli są pieniądze, to Asante nie zamyka się na potrzeby humanitarne. Gdy Joanna Kotwicka, była w Afryce dzięki wsparciu finansowemu prezydenta Bydgoszczy - Rafała Bruskiego kupiła trzy  kozy i cztery dwudziestokilogramowe worki ryżu dla misji katolickiej w Laare. Od tej pory dzieci mogą dostać na śniadanie owsiankę z kozim mlekiem, które jest bardzo odżywcze. W projekcie Asante ustalony jest również zakup krowy. Kosztuje ona 500 do 700 euro. - Krowa jest w Afryce substytutem dobrobytu. Daje dużo mleka, dlatego dzieci mają zagwarantowane śniadania. Tam by jedno z dzieci z rodziny mogło pójść do szkoły, kilka innych musi na nie pracować. W Bydgoszczy w klubie Mózg odbędzie się koncert na rzecz zakupu wspomnianego zwierzęcia - objaśnia sternik Asante.

Ludzie często pytają przedstawicieli fundacji dlaczego nie pomaga ona np. dzieciom w Bieszczadach. - Wybraliśmy Afrykę, bo każdego z nas fascynowała. Nie zdajemy sobie sprawy w Europie o trudnościach, które tam są na porządku dziennym. Czas płynie wolniej i jest zupełnie inna mentalność. Dzieci urodzone w mieście mają metrykę. Te urodzone na wsi nie. Gdy przychodzi zapisać pociechę do szkoły jest kłopot. Matki przyprowadzają dzieci, ale ciężko ustalić ile mają one lat. Siostry znalazły skuteczny sposób. Jeśli dziecko jest w stanie dotknąć prawą ręką lewego ucha nad głową, to jest w wieku szkolnym. Jeśli nie jest w stanie tego zrobić to znaczy, że jest za małe. Sprawdzaliśmy to na polskich dzieciach i jest to prawda. Zdarza się, że matki mówią np., że dziecko się urodziło gdy przez wioskę przeszło stado słoni - opowiada Krzysztof Pijarowski.

Joanna Kotwicka była w Afryce w wakacje. Jest zafascynowana tym kontynentem. Drugi z założycieli Asante zamierza odwiedzić Czarny Ląd w przyszłym roku: - Jest w tym kontynencie coś magicznego. Ci ludzie cieszą się praktycznie ze wszystkiego. U Europejczyków niestety to już dawno temu umarło.

Filip Praski

Podziel się

Komentarze

Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości