Wiadomości

Cukierek prawdy

3 listopada 2011, 14:25
Tadeusz Kraszewski (fot. Bartosz Zakrzewski)
Dokładnie rok temu przedstawiciele władz miasta wmurowali kamień węgielny pod inwestycję bloku mieszkalnego przy ulicy Zbąszyńskiej. Dziś „podziwialiśmy” zawilgocone ściany i grzyb w nowo wybudowanym obiekcie na Zakanalu.
Cofnijmy się nieco w czasie. Miasto postanowiło wybudować budynek komunalny przy ulicy Zbąszyńskiej 1-3. Władze liczyły, że inwestycja przyczyni się do zmniejszenia liczby osób oczekujących na mieszkania w Gorzowie. Problem jest dość znaczący: - To kropla w morzu potrzeb, ale z takich kropli składa się życie. Uważam, że to dobry prognostyk na przyszłość. Na swoje mieszkania czeka kilkaset rodzin. Im więcej wybudujemy budynków, tym mniej rodzin będzie borykać się z problemem mieszkaniowym - mówiła 3 listopada 2010 roku wiceprezydent Ewa Piekarz podczas uroczystości wmurowania kamienia węgielnego pod inwestycję.

Przeprowadzka na Zakanale

27 września roku bieżącego. Zakład Gospodarki Mieszkaniowej przyjmuje w zarządzanie nowy budynek komunalny przy ulicy Zbąszyńskiej. O godz. 16 ma miejsce uroczyste przekazanie kluczy do 13 mieszkań. Na miejscu są prezydent Tadeusz Jędrzejczak, przewodnicząca Rady Miasta Krystyna Sibińska, przedstawiciel wykonawcy Interbud-West Władysław Komarnicki. Na Zbąszyńskiej obserwujemy przecięcie wstęgi, zwiedzanie budynku i przekazanie kwiatów dla mających osiedlić się tutaj rodzin. Za niecałe dwa tygodnie odbędą się wybory parlamentarne.  

Jedną z osób, które wprowadziły się do nowego bloku jest pan Tadeusz Kraszewski. Zamieszkał tu z żoną i synem. - Mieliśmy piękne mieszkanie na ulicy Ogrodowej. Większość dzieci „wyszła” jednak z domu, został z nami najmłodszy syn. Mieszkanie było za duże dla naszej rodziny, a koszty utrzymania za wysokie. Ogrzewanie wynosiło między 700 a 1200 złotych w sezonie grzewczym. Złożyłem wniosek o zamianę mieszkania. Ponad 2,5 roku nic się nie działo, nie zaproponowano mi nawet krztyny jakiegokolwiek innego lokalu - wspomina mężczyzna.

Po długim oczekiwaniu wydziału spraw społecznych Urzędu Miasta za czteropokojowe mieszkanie na Ogrodowej zaproponował Kraszewskiemu mieszkanie na ulicy Śląskiej. Nie było tam jednak centralnego ogrzewania. - Nie mogłem się na to zgodzić, ponieważ jestem inwalidą drugiej grupy i mogę dźwigać jedynie ciężary do 1,5 kilograma. Po niedługim czasie zostałem zaproszony do wydziału na Teatralnej. Zaproponowano mi mieszkanie przy ulicy Zbąszyńskiej. Stwierdziliśmy, że jest ono ładne, wystarczające dla naszej rodziny, a koszty jego utrzymania są nieduże. 23 września dostaliśmy skierowanie do zawarcia umowy z ADM nr 2. Tak też zrobiłem 27 września. Zameldowaliśmy się tu bardzo szybko. Na ponad 70 mieszkań byliśmy tutaj pierwszymi lokatorami. Zacząłem załatwiać podłączenie gazomierza, licznika elektrycznego. Trochę to trwało, ponieważ piony nie były zagazowane - relacjonuje gorzowianin.

Niecodzienne odkrycie wnuczki

1 listopada córka pana Tadeusza postanowiła odwiedzić rodziców ich z wnuczką. Dziecko miało cukierki i jeden z nich wpadł pod szafkę. - Koniecznie chciała go stamtąd wyciągnąć, więc jako dobrotliwy dziadek odsunąłem mebel i ujrzałem płytę pilśniową pokrytą zielonym nalotem i zawilgoconą ścianę. Zacząłem uważnie obserwować całe mieszkanie. Oczy miałem jak pięciozłotówki… - mówi Kraszewski.

We wszystkich pomieszczeniach można znaleźć ślady wilgoci, nawet na ścianach działowych. Nieprzyjemny zapach stęchlizny czuć przede wszystkim w łazience, a na niedawno pomalowanych ścianach zaczyna osadzać się grzyb.

- Mieszkanie stale jest ogrzewane i wietrzone. Plamy wilgoci wyszły nawet na ścianie działowej pomiędzy mieszkaniem moim a sąsiadki. Praktycznie na wszystkich ścianach w kondygnacji dolnej jest wilgoć. W moim podejrzeniu zastosowane zostały materiały gorszej jakości lub mokre materiały do stawiania ścian. Najprawdopodobniej z mokrych materiałów postawiono mur, zakończono budowę, z zewnątrz ocieplono wszystko styropianem i otynkowano, aby oddać budynek przed wyborami. To się budowniczym udało, ale teraz ta wilgoć nie ma jak wyjść na zewnątrz, a tynki wewnętrzne są słabej jakości - jak ciasto na pierogi. W efekcie wszystko wchodzi do mieszkania - tłumaczy lokator budynku.

Wczoraj Zbąszyńską odwiedził Marek Surmacz. - Radny stwierdził, że śmierdzi tu psem i stęchlizną. Wilgoć z murów przedostaje się najsłabszym miejscem, czyli tynkami wewnętrznymi. Wychodzi z dolnych partii na łączach stropów między kondygnacjami, bo tam jest jej najwięcej - dodaje właściciel przybytku.

Z Surmaczem rozmawialiśmy dziś przez telefon. Jego zdaniem przy stawianiu obiektu nie przestrzegano elementarnych zasad budownictwa: - Przy parapetach są łukowate zawilgocenia, a przy ścianach właściwie we wszystkich pomieszczeniach jest już grzyb. Jest to prawdopodobnie wada technologiczna. Wietrzenie i suszenie po każdym etapie wykonawczym jest konieczne. Nie wyobrażam sobie żeby betonować, zalewać posadzki czy robić tynki, natychmiast malować i zamykać to w styropianowej puszce. Prawdopodobnie nie przestrzegano elementarnych zasad.  

Kto weźmie na siebie odpowiedzialność?

Skontaktowaliśmy się z Anna Zaleską, rzeczniczką prasową magistratu. Prosiliśmy o ustosunkowanie się do zaistniałej sytuacji i pytaliśmy o ewentualne konsekwencje, które zostaną wyciągnięte wobec wykonawcy. Urzędnicy zapowiadają, że zajmą się sprawą. Więcej szczegółów nie udało się wyciągnąć: - Każda zgłaszana usterka jest sprawdzana i jeśli jest zasadna, informujemy o tym wykonawcę, który w ramach gwarancji ją usuwa. Sprawa zawilgoconych ścian zostanie sprawdzona przez urzędników.

W dniu wczorajszym radny Surmacz wystosował do Tadeusza Jędrzejczaka interpelację dotyczącą skandalu w bloku przy Zbąszyńskiej. Na odpowiedź przyjdzie nam jednak poczekać: - Prezydent ma 14 dni na udzielenie odpowiedzi na interpelację radnego - ucina krótko Zaleska.

- Teraz będą między sobą uzgadniać jak sprawie ukręcić łeb. Tak się załatwia tego typu rzeczy w tym mieście - podsumowuje Tadeusz Kraszewski.

Dziś rano w mieszkaniu pana Tadeusza zjawili się przedstawiciele Administracji Domów Mieszkalnych. Wykonali stosowną dokumentację fotograficzną i zapowiedzieli, że usterki zostaną zgłoszone do wykonawcy. - Zgłosimy m.in. wilgoć na oknach. Sprawdzimy też co się dzieje z wentylacją. Wykonawca ma obowiązek bezzwłocznie usunąć usterki. Nie jestem zorientowany w tym momencie ile może to potrwać - powiedział nam Jarosław Fol, kierownik ADM nr 2.

Nasz rozżalony czytelnik ma nadzieję, że miasto w końcu się obudzi i nie będzie przyjmowało wszelkich miejskich inwestycji „na hypcika”: - U mojego sąsiada od wilgoci chodzą już panele na podłodze. Okna „pocą się”, mimo otwartych przez 24 godziny na dobę wywietrzników. Gdybym je zamknął lało by się po szybach jakbym wylał wiadro. Przestrzegam potencjalnych biorców tych mieszkań. Jestem bardzo zawiedziony. Byłem pierwszym, który tu się zameldował. Teraz wyszedłbym stąd pierwszy. Mam nadzieję, że miasto i wykonawca wezmą to pod uwagę i usuną wszelkie usterki w tym budynku. Potrzebny jest gruntowny remont, obiekt jest na gwarancji.

Pan Tadeusz liczy na inny lokal do czasu osuszenia jego mieszkania. Zdaniem mężczyzny osuszone powinny zostać również puste lokale w bloku, a jest ich sporo, bo ok. 60 procent z  całości. - Zobaczymy czy był to błąd budowlany, naciąganie miasta na koszty czy jest inna przyczyna. Jeśli dokonano niedopatrzeń z premedytacją, firma wykonująca tę budowę powinna dostać tak po tyłku, żeby zatrzeszczało. Dla przykładu. A ten, kto odbierał gotowy obiekt, powinien wziąć za to odpowiedzialność - kończy Kraszewski.

Filip Praski

Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości