Francuzi uważają, że granie w kulki to tysiącletnia tradycja. Według nich rzucanie krągłymi przedmiotami do celu, to jedna z pierwszych rozgrywek, jaką wymyśliła ludzkość. Petanque, petanka, boule lub jak kto woli bule to dyscyplina, w którą gra coraz więcej gorzowian. I co najważniejsze, nasi reprezentanci odnoszą niemałe sukcesy.
Petanque największą popularnością cieszy się we Francji (właśnie stamtąd dyscyplina się wywodzi), krajach francuskojęzycznych oraz dawnych koloniach francuskich. U „żabojadów” ilość licencjonowanych graczy liczy się w milionach. Jednak dyscyplina ta staje się bardzo popularna w innych zakątkach globu. W ostatnich mistrzostwach świata juniorów uczestniczyło ponad 30 ekip narodowych. - Wciąż nie jest to sport olimpijski, choć wielu bularzy chciałoby, żeby było inaczej. Zawsze to daje solidnego kopa danej dyscyplinie. A petanque zasługuje na takiego kopa, bo to jeden z niewielu sportów, gdzie nie ma żadnych barier i przeszkód żeby grać na przyzwoitym poziomie. Wystarczy chcieć nad sobą pracować i można sporo osiągnąć. Tutaj nie przeszkadza nawet niepełnosprawność. Niepełnosprawni grają na równych zasadach z osobami sprawnymi - mówi Wojciech Hańczuk, trener i zawodnik KS Petanque Słowianka Gorzów.
Boule w Polsce
Do naszego kraju sport ten trafił również poprzez Francję. - Zrodził się gdzieś na Dolnym Śląsku wraz z repatriantami, którzy pojawili się po wojnie i przywieźli kule do gry. Wtedy była to dla nich towarzyska rozgrywka, a formuła sportu zaczęła się pojawiać pod koniec ubiegłego stulecia i na początku tego wieku, kiedy ludzie zaczęli się skrzykiwać i zauważać, np. poprzez środki masowego przekazu, że w innych ośrodkach również gra się w bule - dodaje Hańczuk.
Na początku w Polsce działało około sześciu klubów. W 2001 powstała Polska Federacja Petanque. Nasza gorzowska drużyna była jeszcze w trakcie załatwiania kolejnych formalności. W pierwszym zjeździe założycielskim więc nie uczestniczyła, ale niedługo później gorzowianie również przystąpili do federacji. W tym momencie organizacja liczy 24 kluby. Sport się rozwija i to bardzo dynamicznie. - Graczy licencjonowanych najpierw liczyliśmy w dziesiątkach. Cieszyliśmy się z każdej kolejnej osoby. Teraz liczymy ich w setkach i tak naprawdę za chwilę „pęknie” tysięczna licencja - mówi jeden z prekursorów petanque w grodzie nad Wartą.
Większość ogólnopolskich turniejów to formuła „open”. Nie trzeba mieć żadnych licencji, wystarczy przyjechać i pograć. Osoby wykupujące licencje to ludzie, którym marzy się udział w Mistrzostwach Polski lub uczestnictwo w rozgrywkach ligowych, bo to jedyne zawody, na których licencje są wymagane.
Na jednym poziomie
- Fajne jest to, że zawodnicy rywalizują ze sobą na jednym poziomie. Niewiele jest takich sportów, gdzie młodzi ludzie mogą rywalizować ze starszymi i nie stoją na przegranej pozycji. Fantastyczne jest to, że jest wiele drużyn łączonych, pokoleniowych, gdzie gra ojciec, syn i dziadek. Albo mama z synem i swoim ojcem. To stwarza dodatkowy klimat dyscypliny. Panie również grają, choć jest ich mniej. W Gorzowie w klubie są dwie przedstawicielki płci pięknej. Od przyszłego roku w każdej drużynie ligowej musi być jedna zawodniczka. Trzeba się więc postarać, by panie zachęcać - relacjonuje Wojciech Hańczuk.
Czytelnikom należy się też słówko odnośnie zasad gry. W największym uproszczeniu: jest mała kulka nazywana „świnką”, którą rzuca się na odległość od 6 do 10 metrów od wyznaczonego koła. Zawodnicy losują kto rzuci pierwszy. Następnie trzeba sprawić, by nasze kule były bliżej „świnki” niż kule przeciwnika. Można dostawiać swoje boule do „świnki” lub wybijać kule przeciwnika. Klasyczna petanque to drużyny trzyosobowe. Ale można grać dwóch na dwóch lub nawet jeden na jednego. W jednej rozgrywce drużynowej można zdobyć 6 punktów. Gra się do 13 punktów.
Komplet sześciu kul „made in China” dla początkujących kosztuje niecałe 35 złotych. Profesjonalne kule są produkowane we Francji, mają specjalną wagę, średnicę i indywidualne cechy. Takie „zabawki” umożliwiają starty w mistrzostwach świata. Trzy tego typu kule to wydatek rzędu 60-70 euro.
W dyscyplinie tej występują specjalne techniki rzutu. Można rzucać bokiem, z otwartej ręki, kucając. Zasada jest jedna: stopy muszą mieć kontakt z podłożem. Można stać na palcach, ale obie nogi muszą dotykać ziemi. Dwie podstawowe techniki to strzał i puenta, czyli dostawienie kuli do „świnki”. Strzał to z kolei wybicie kuli przeciwnika. Najczęściej rzuca się z tzw. „nachwytu”, bo daje to większą kontrolę nad kulą.
Boule w Gorzowie
Petanque w naszym mieście zaczęło się od Janusza Mazurkiewicza, który jest wieloletnim prezesem i założycielem gorzowskiego klubu. Po raz pierwszy z kulami zetknął się w połowie lat dziewięćdziesiątych… Oczywiście we Francji. Później w telewizji zobaczył, że w Polsce są inni ludzie, którzy w to grają. Kupił pierwsze kulki i zaczął wciągać gorzowian. Trafiło to na podatny grunt, bo obecnie klub liczy ponad 50 członków. Aktywnie działa kilkunastu zawodników, którzy jeżdżą po całej Polsce i walczą o największe laury.
O swoich początkach wspomina również Wojciech Hańczuk: - Moje zainteresowanie wynikło ze spotkania z Januszem, gdy pojawiłem się w sprawach zawodowych jako dziennikarz. Wciągnęło mnie to i zacząłem grać u siebie pod blokiem. Wtedy nie było jeszcze Słowianki i naszego bulodromu. Okazało się, że dzieciaki strasznie się do tego garnęły. Był taki okres, że bawiły się w żużel na rowerach. Zawarcie - wiadomo. Zresztą mieszkam 150 metrów od stadionu. Dostali takiego kręćka na kule, że tor żużlowy - choć na krótko - zamienili na bulodrom. Później miejsce znowu stało się torem. Ale gdzieś mocno te boule zaszczepiłem. Dzieciaków przy blokowych kulkach było kilkadziesiąt. To był szał. Jedne wakacje spędzili organizując swoje grand prix w kulki. Zostało kilku, którzy zaczęli traktować to poważnie.
Ciężka praca i jej efekty
Z najbardziej zaangażowanymi chłopakami W. Hańczuk rozpoczął trenerską pracę. - Nie było żadnych materiałów, trochę udało mi się poczytać na Internecie, trochę na bazie własnych doświadczeń, a trochę na bazie innych dyscyplin, które uznałem, że są podobne. Przez to zaczęliśmy mocno inwestować w szkolenie. Efekt jest taki, że po raz piąty drużyna prowadzona przeze mnie zdobyła tytuł Mistrza Polski Juniorów. To fantastyczny wynik i rzadko spotykana hegemonia. Niektórzy chłopcy dojrzeli i przestali być juniorami, ale okazuje się, że mają godnych następców. Proces szkoleniowy przynosi zamierzone rezultaty i jest ciągły - mówi gorzowski bularz.
Swoistym rekordzistą jest Mateusz Kondrat, który tytuł mistrza Polski zdobył już pięć razy. Po raz pierwszy w wieku 10 lat. Teraz jest liderem kolejnej drużyny, a od czterech lat również reprezentantem Polski. Stały skład to właśnie Mateusz i Maciej Hańczuk, syn trenera, który tytuł mistrza kraju zdobywał cztery razy. - Do tego dochodzi dwóch chłopców ze Śremu: Paweł Pieprzyk i Dawid Wojciechowski, którzy także trenują z nami. Nasza ekipa zdobywa tytuły i razem tworzy reprezentację Polski, która w tym roku będzie nas reprezentować na mistrzostwach świata w Turcji, a w następnym na mistrzostwach Europy w Danii. Przygotowujemy się mocno do tej ostatniej imprezy - zdradza Wojciech Hańczuk.
Jak wspomina trener, na początku gorzowianie dostawali wszędzie baty. Teraz chłopaki radzą sobie coraz lepiej, również na arenie międzynarodowej. Okazuje się, że potrafią pokonać tak mocne kraje, jak Dania czy Monako. Tutejsze środowisko liczy, że dzięki ciężkiej pracy mistrzostwa Europy zakończą się sensacyjnym wynikiem. - Najważniejsze jest jednak to, że chłopcy chcą pracować, rozwijać się, że znaleźli w tym sporcie swoje miejsce. Nie znaczy to jednak, że nie grają w piłkę i nie zajmują się innymi rzeczami. Petanque traktują jako przygodę i coś uzupełniającego. Myślę, że praca przy kulkach przekłada się na ich podejście do życia. Przy pracy z młodzieżą chodzi o to, żeby byli lepszymi ludźmi, żeby czuli, że ta praca daje efekty. Myślę, że to widzą. Pomimo wakacji pojawiali się na bulodromie dwa razy dziennie i trenowali - mówi Hańczuk.
Efekty wspomnianej pracy zauważyć można było na tegorocznych Mistrzostwach Polski. Są one rozgrywane w trzech kategoriach: juniorów, kobiet i seniorów. Z tym, że ta ostatnia traktowana jest jako kategoria „open” i mogą w niej rywalizować zarówno juniorzy, panie jak i mężczyźni. W eliminacjach składających się z trzech turniejów walczyło około 70 drużyn. Do finału w Żywcu zakwalifikowało się 16 ekip, w tym dwie z Gorzowa. Pod koniec wakacji reprezentujący nas w tych zawodach młodzieżowcy przywieźli do miasta brązowy medal Drużynowych Mistrzostwach Polski Seniorów.
Nasi młodzi mistrzowie przyznają, że gra w boule nauczyła ich przede wszystkim opanowania: - Zacząłem grać z rozpędu, bo wszyscy grali na podwórku. Ale zaraziłem się też trochę od taty. Gra nauczyła mnie spokoju. Zdenerwowanie bardzo tu przeszkadza - zauważa Maciek Hańczuk.
Wszyscy mile widziani
Pierwsze turnieje petanque w Gorzowie organizowano na boisku Zespołu Szkół przy ulicy Gwiaździstej. Później padł pomysł Słowianki. W miejscu obecnego bulodromu był mały kawałek dzikiego parku. Szefostwo Słowianki zgodziło się, by teren wyrównać i usunąć krzewy. Ośrodek zapewnił krawężniki i żywopłot, które okalają bulodrom. Rok temu pojawiły się też tablice, na których przedstawione są proste zasady gry. Coraz więcej nowych twarzy przychodzi na Słowiańską, by pograć w kulki.
Gorzowscy bularze zabezpieczyli się nawet przed zimową aurą. Na powojskowych terenach przy ulicy Chopina znajduje się obiekt przystosowany do gry w boule. - Budynek znajduje się nad garażami, w których stały niegdyś czołgi. Tak więc jest klimat, zapewne w przeszłości były tam składowane prawdziwe kule. Obiekt stał pusty i niszczał, teraz stwarza okazję żeby potrenować w zimę. Nawieźliśmy tam piachu i już w zeszłą zimę zapraszaliśmy chętnych. Nie ma tam jeszcze ogrzewania, ale jest odrobinę cieplej niż na dworze. Godzinkę można wytrzymać. Tej zimy na pewno też będziemy tam trenować - zapowiada Wojciech Hańczuk i dodaje: - Jako rodzinna rekreacja to fantastyczna rozrywka.
KS Petanque Słowianka zaprasza wszystkich chętnych na gorzowski bulodrom. Trenerzy podpowiedzą jak rzucać i jak się bawić. Otwarte treningi odbywają się we wtorki i czwartki o 17:30. Ale uwaga, dyscyplina potrafi wciągnąć: - Gram od pięciu lat, zaczynałem jako dziesięciolatek. Nie traktuję jednak tego jako młodzieńczego hobby. Chciałbym grać przez długie lata. W tej grze trzeba umieć znaleźć wewnętrzny spokój. Znajomi raczej nie interesują się moją pasją. Koledzy tylko trochę się śmieją, gdy idę na bulodrom zamiast z nimi pograć w piłkę. Jak to koledzy - kończy Matuesz Kondrat, pięciokrotny mistrz Polski juniorów.