Wiadomości

Wymowna i pouczająca cisza

24 października 2011, 11:58
Sławomir Sajkowski, autor wystawy (fot. Bartosz Zakrzewski)
„Cisza” to wystawa autorstwa Sławomira Sajkowskiego. Fotografie w niej zawarte przedstawiają sceny z życia podopiecznych Hospicjum Świętego Kamila. Celem przedsięwzięcia jest krzewienie idei hospicyjnej, oswojenie ludzi z tematem śmierci oraz pomoc gorzowskiej placówce.
Jak wspomina autor wystawy, pomysł na jej realizację rodził się dość długo. - O tym, by robić zdjęcia w hospicjum myślałem już kilkanaście lat temu. Wtedy pracowałem w Gazecie Wyborczej i mieliśmy plan z ówczesnym szefem by stworzyć coś wartościowego związanego z hospicjum. Nie udało nam się, bo wtedy jeszcze nie byłem wystarczająco dojrzały, by zrobić to w dobry sposób. Nie byłem na to przygotowany - mówi Sławomir Sajkowski, gorzowski fotografik.

Większość z nich już odeszła

W bieżącym roku nadarzyła się okazja, by wejść z aparatem do hospicjum. - Dyrekcja placówki miała potrzebę, by wykonać im trochę zdjęć. Nie chciałem do tego podchodzić w suchy sposób, że pójdę, zrobię i po temacie. Pomyślałem, że oprócz tego, że wykonam dla nich zdjęcia, mogę zrobić coś więcej. Jako fotograf postanowiłem, że stworzę wystawę - wspomina artysta.  

Sajkowski przychodził na Stilonową przez tydzień w sierpniu i na początku września. Autor zaznacza, że samo wejście do takiego miejsca z aparatem jest bardzo trudne. Nie jest to temat łatwy, a hospicjum to nie szpital. Ludzie, którzy tu przychodzą najczęściej po krótkim czasie umierają. Lecz „u Świętego Kamila” jest też oddział pobytu dziennego, gdzie są ludzie chorzy na ciężkie przypadłości, ale funkcjonujący w miarę normalnie. Właśnie od portretowania takich osób zaczął Sławomir Sajkowski.

- Było mi łatwiej. Chciałem przygotować się na cięższe przeżycia. Na początku miałem głównie kontakt z chorymi na Alzheimera. Jest on dość trudny, bo te osoby niewiele pamiętają i następnego dnia po mojej wizycie już nie wiedziały kim jestem. Najcięższym przeżyciem było pójście na oddział bardzo poważnie chorych. Często trzeba było spotkać się z rodziną, poprosić o zgodę na wykonanie fotografii. To nie jest lekki temat. Kontakty z bliskimi chorych były różne. Niektóre osoby na robienie zdjęć się po prostu nie zgadzały. Mogę jednak powiedzieć, że większość osób, które prosiłem ja lub personel hospicjum, zgadzała się. Często tak się zdarzało, że przychodziłem na drugi dzień, a fotografowana wczoraj osoba już nie żyła. Większość ludzi pokazanych na fotografiach już nie żyje. I miałem tego świadomość - zdradza autor wystawy.  

Sławomir Sajkowski zwierza się, że ma duże wątpliwości, czy by chciał być fotografowany leżąc na hospicyjnym łóżku. - Tak samo wątpię, że bym się zgodził by ktoś z moich bliskich przebywając tam był fotografowany ze mną - dodaje.

By następnym było lepiej

Fotograf wybrał na wystawę kilkadziesiąt zdjęć. Jak tłumaczy, chodzi o to, by ludziom przybliżyć ideę hospicjum. Drugim celem wystawy jest pomoc dla gorzowskiej placówki: - Być może dzięki ukazaniu tych zdjęć znajdzie się parę osób, które będą chciały pomóc hospicjum.

Artysta podkreśla też, że dzięki robieniu zdjęć w tym nietypowym dla sztuki fotografii miejscu parę rzeczy udało mu się zrozumieć. Co ma na myśli? - Szedłem tam z wielkim lękiem. Jako człowiek aktywny zawsze myślę, że coś takiego mnie nie dotyczy. Jest w ludziach coś takiego, że te myśli odkładamy na później. Niestety każdy musi dojść do końca swojej drogi i niekoniecznie spotyka to ludzi starych. W hospicjum są różne osoby. Robienie zdjęć w tym miejscu pomogło mi w oswojeniu się ze śmiercią i zrozumieniu, że każdego z nas to dotyczy.

Sajkowski dodaje, że hospicjum to nie tylko smutek i cierpienie: - Ludzie chorzy na Alzheimera pokazali mi, że taka końcówka życia może być zupełnie zabawna. W tych ludziach nie ma lęku, strachu, przygnębienia. Oni mają swoje towarzystwo, w którym się odnajdują i mimo wszystko dobrze bawią. Czas płynie im na miłych rozmowach, grach. To jednak przekonuje, że ciężka choroba to nie jest ostateczny wyrok i że nie zabija ona pogody ducha. Jest tam dużo pogodnych osób i to też widać na zdjęciach.

Fotograf podczas wizyt na Stilonowej nie ograniczał się jedynie do robienia zdjęć. Starał się on nawiązać kontakt z chorymi, bardzo pomagał w tym personel hospicjum. - Myślę, że najciężej chore osoby często potrzebują kontaktu z osobą z zewnątrz. Miałem takie sygnały od nich, mówili bym został i porozmawiał. To coś innego, niż gdy się wyciąga aparat i robi zdjęcia. Sam ten przedmiot jest tak nie pasującym narzędziem w całej sytuacji, że to była ta trudność. W hospicjum pracują osoby, które mi pomagały. Są one w stanie wytłumaczyć chorym, że te zdjęcia nie mają służyć sensacji czy pokazywaniu cierpienia. Robiłem to dla idei, by następnym osobom było trochę lepiej - mówi autor „Ciszy”.

Śmierć to element życia

Wernisaż wystawy odbył się w piątek 14 października w siedzibie firmy Spartherm. Uroczystość miała godną oprawę - wystąpiło dwóch muzyków z Warszawy ściągniętych do naszego miasta przez agencję Gaja. W trakcie wernisażu pokazano film o gorzowskim hospicjum. Uzupełnieniem wystawy był katalog, w którym znalazły się zdjęcia z hospicjum, oraz teksty, które napisali Andrzej Galert - lekarz-onkolog pracujący w hospicjum i Agnieszka Dobosiewicz - psycholog i dziennikarka. Uwagę zwracała intymna i nastrojowa atmosfera uroczystości.

Każdy uczestnik wernisażu otrzymał również pendrive’a, na którym został zamieszczony program pomocy hospicjum. - Chcę, by przybyłe osoby były na tyle poruszone tymi zdjęciami, że dobrowolnie pomogą placówce. Jestem przekonany, że przyniesie to efekt - wyjawił Sławomir Sajkowski.
„Cisza” będzie „wisiała” w Gorzowie miesiąc. Następnie trafi najprawdopodobniej do Warszawy i Gdańska.

O komentarz dotyczący całego przedsięwzięcia poprosiliśmy Marka Lewandowskiego, dyrektora Hospicjum Świętego Kamila w Gorzowie: - Wystawa to bardzo ciekawy pomysł. Problem umierania i śmierci w naszej rzeczywistości w zasadzie nie istnieje. Poruszenie tego tematu w tak empatyczny sposób, w jaki uczynił to pan Sławek Sajkowski, jest tym bardziej wskazane. Jeśli podchodzić będziemy do tego z bojaźnią, lękiem, trwogą, to będzie traumatyczne. A w tej wystawie chodzi o to, by potraktować śmierć jako element życia, jako coś naturalnego, od czego nikt nie ucieknie. Tym lepiej, że jest to zrobione w tak ciekawej, artystycznej formie.

Obudzić wiele serc

Nie jest tajemnicą, że gorzowskie hospicjum co roku musi walczyć o dopięcie budżetu. - Chyba wszystkie hospicja w Polsce działające według zasad stowarzyszeniowych są niedofinansowane, z tego względu, że zbyt małe środki są przeznaczone na osobę na dzień. Pieniądze od Narodowego Funduszu Zdrowia wystarczają na pół roku. Drugą połowę musimy uzbierać sami. Stąd jeśli przy okazji inicjatywy pana Sajkowskiego obudzi się wiele serc, to będzie to bardzo cenne. Bo żeby istnieć musimy przecież za wszystko płacić - mówi dyrektor Lewandowski.

Okazuje się jednak, że jest wielu ludzi dobrej woli, którzy chcą pomagać placówce, niekoniecznie finansowo. Sternik placówki przy Stilonowej opowiedział nam o kilku zacnych inicjatywach: - Na szczęście doświadczamy pomocy na co dzień. Spontaniczność ludzi różnej profesji, różnych zainteresowań, o różnej wyobraźni dotyka nas w sposób szczególny. Nie spotkałem się z odmową wsparcia, a wręcz przeciwnie - najczęściej przychodzą do nas ludzie ze swoimi inicjatywami i chcą nam pomóc. Wpadają na przykład dzieci ze szkoły wolontariatu i mówią: „Dajcie nam wiadra, szmaty i wymyjemy wam okna i podłogi”, albo proponują, że zrobią przedstawienie dla naszych chorych. Ostatnio otrzymaliśmy telefon z Myśliborza, tam jest silne koło wolontariatu w gimnazjum. Powiedzieli, że chcą zaprezentować słowno-muzyczny występ i ku radości naszych pensjonariuszy występowali 45 minut. Później chodzili tam, gdzie są chorzy na łóżkach i śpiewali im piosenki. Na twarzach tych cierpiących ludzi widać było wzruszenie i łzy.

Filip Praski

Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Zobacz także

Imprezy


Pozostałe wiadomości