Po latach nieśmiałych podchodów pojawiła się szansa na uchwycenie nazewniczego byka za rogi. Utworzony przez prezesa Korolewicza komitet społeczny zawiera kilka znanych nazwisk, jak Synowiec czy Marcinkiewicz, które gwarantują skuteczność.
Nie do końca rozumiem sentyment części mieszkańców do urojonej wielkopolskości, która nijak ma się do faktów historycznych. Jedyne związki Gorzowa z wielkopolską to początki tworzenia administracji polskiej na tak zwanych ziemiach odzyskanych, które miały miejsce po roku 1945. Kolejne reformy administracyjne kraju zadecydowały jednak, że dane nam będzie tworzyć odrębną od wielkopolski tożsamość. Najstarsi gorzowianie powiadają, że siłą wydano nas za Zieloną Górę, ale korki od szampanów na ślubnym kobiercu nie strzelały. Partnerka ostro nami poniewierała. Rozwód orzeczono w 1975 roku, lecz wolnością od przymusowej oblubienicy cieszyliśmy się jedynie do 1998 roku, kiedy to ponownie zawleczono nas przed ołtarz. Tym razem w Paradyżu.
Skąd zatem ten sentyment do „Wuelkape” w nazwie? Pierwsi osadnicy? Jeśli idziemy tym tokiem rozumowania, lokalny mainstream napłynął głównie zza Buga. Gorzów Zaburzański byłby bliższy sercom obrońców PRL-owskiej tradycji.
Czy chodzi o podświadomą przynależność do grona małych miejscowości, dla których człon przymiotnikowy w nazwie miasta jest powszechnie występującym: Środa Śląska, Rawa Mazowiecka, Krzyż Wielkopolski? Taka tarcza chroniąca małe miasteczka przed nicością.
Może jest drugie dno? Na złość „Falubazom” podkreślamy w ten sposób naszą nielubuskość? Powszechnie wiadomo, że mit wspólnej lubuskiej tożsamości, utworzony na potrzeby ostatniej reformy administracyjnej kraju tu na północy regionu nie zyskał licznych entuzjastów. Nawet dumny brandenburski orzeł z gorzowskiego herbu tęskniej spogląda na bliższe nam historycznie Pomorze Zachodnie. Zdaniem wielu, taki związek partnerski byłby wart grzechu.
Tak czy inaczej, „Wielkopolski” w nazwie miasta pasuje jak futro z kota na koncert filharmoników wiedeńskich.
Podejmując decyzje w sprawie nazwy miasta, należy kierować się logiką. Logicznego związku Gorzowa z wielkopolską nie dostrzegam. Nie dostrzegli go także autorzy "długoterminowej strategii zarządzania marką Gorzów", sugerując odrzucenie "wielkopolskości" jako historycznie nieuzasadnionej i niemającej pokrycia w działaniach miasta.
Idąc "po bandzie" poszedłbym nawet krok dalej, mimo ryzyka spalenia na hejterskim stosie przez obrońców świętej tradycji tych prapolskich ziem. Co mi tam, przynajmniej będzie ciepło! Mamy Malbork. Może więc …Lancbork? Prawdziwie historyczna nazwa miasta w polskim wydaniu. Radykalna „trzecia droga”, która pogodzi wszystkich?
Tak na koniec bardziej serio, lub prawie serio: Podzielam opinię, że mamy ważniejsze potrzeby niż korekta nazwy miasta: dziurawe drogi, tynki odpadające z secesyjnych kamienic, emigrację zarobkową młodych mieszkańców. Tak czy inaczej, jedno nie stoi w sprzeczności z drugim.
Pamiętajmy, że trudno stworzyć nowy - lepszy wizerunek miasta, jeśli z uporem trzymamy się starych niepasujących do reszty butów. Nie ma sensu obnosić się z urojonym wielkopolskim romansem tylko po to, by pokazywać związkowi z Zieloną Góra środkowy palec.
Dziadek do Orzechów I Grand Royal Ballet
22 grudnia 2024
kup bilet |
|
Musical "Metro" - Koncert Jubileuszowy 30 lat
10 listopada 2024
kup bilet |
|
Polska Noc Kabaretowa 2025
23 maja 2025
kup bilet |
|
Czerwone Gitary. Diamentowe 60-lecie
2 marca 2025
kup bilet |