Kupiłeś auto w okresie między majem 2004 roku a kwietniem 2006? Zapłaciłeś 500 złotych za kartę pojazdu? Jeśli tak, to 425 złotych z tej kwoty zostało pobrane bezprawnie. Co zrobić, by odzyskać należne nam fundusze?
1 maja 2004 roku Polska stała się członkiem Unii Europejskiej. Granice zostały otwarte i ludzie zaczęli masowo sprowadzać samochody z zachodu. Osoby, które „ściągnęły” auta lub motocykle z zagranicy płaciły przy pierwszej rejestracji 500 złotych za kartę pojazdu w starostwach lub Urzędach Miast. Po czasie okazało się, że karta nie była warta aż 500 zł, lecz tylko 75 zł.
- Jednoznacznie wypowiedział się na ten temat Trybunał Konstytucyjny i Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Chodzi o przedział lat między 1 maja 2004, a 14 kwietnia 2006. Mimo wyroku obu trybunałów, należne pieniądze nie są wypłacane. Ludzie składają pismo do urzędów o zwrot kosztów, a te dobrowolnie nie chcą oddać pieniędzy. Jesteśmy jedną z polskich firm, które się tym zainteresowały i walczymy o te pieniądze. To stary temat, ale mało kto się tym zajmuje - mówi Maciej Wojciechowski z Gorzowskiego Centrum Odszkodowań.
Ekspert dodaje: - Jeśli klient idzie do adwokata cała „operacja” odzyskiwania pieniędzy przestaje się opłacać, bo adwokat weźmie na „dzień dobry” drugie 400 złotych za pomoc. Ludzie powinni wiedzieć, że pieniądze im się należą. Klient przychodząc do nas nie płaci nam ani złotówki. Dopiero po odzyskaniu pieniędzy pobieramy prowizję w wysokości 125 złotych. Klient dostaje 300 złotych.
Do Gorzowskiego Centrum Odszkodowań zgłaszają się osoby ze wszystkich rejonów Polski. Odpowiedzi od urzędników na wysłane przez obywateli wnioski są bardzo interesujące, ale nic z nich z reguły nie wynika. Odzyskanie pieniędzy za karty pojazdów tradycyjną drogą jest niemal niewykonalne. Czemu urzędnicy nie chcą oddawać kasy? - Jeśli przykładowo starostwo oddałoby te pieniądze dobrowolnie, to koło 90 proc osób odnalazłoby dokumenty sprzed lat i ubiegałoby się o zwrot i im też pieniądze musiałyby być zwrócone. W skali kraju byłyby to miliony złotych. Jeśli nam odmawiają, jedyną drogą jest pójście do sądu i niewiele osób się na to decyduje - wyjaśnia Wojciechowski.
Warto zaznaczyć, że w ostatnim czasie 180 starostw i miast podpisało się pod pozwem zbiorowym przeciwko Skarbowi Państwa, by ten oddał pieniądze za karty pojazdów, które należą się osobom kupującym pojazdy po naszym wejściu do UE. - Urzędnicy stoją na stanowisku, że zostali oszukani, bo to właśnie Skarb Państwa kazał pobierać opłatę 500 zł. Starostwa i samorządy zainkasowały te pieniądze, wykorzystały i teraz Skarb Państwa każe im zwrócić fundusze obywatelom - mówi przedstawiciel Gorzowskiego Centrum Odszkodowań.
Często można też spotkać odpowiedź: „Nie oddamy pieniędzy, bo sprawa się przedawniła”. Jeśli chodzi o auta zarejestrowane na działalność gospodarczą, to sprawa faktycznie przedawniła się po trzech latach. Co do aut prywatnych i osób fizycznych, to sprawa przedawni się dopiero po 10 latach od momentu uiszczenia opłaty.
Jak odzyskać pieniądze krok po kroku? Składamy wezwanie do zapłaty do odpowiedniego urzędu, który pobrał od nas 500 zł. Czekamy na odpowiedź około trzech tygodni. Można się spodziewać, że będzie ona negatywna. Jak zaznacza Maciej Wojciechowski, nie udało się do tej pory namierzyć osoby, której dobrowolnie urzędnicy zwróciliby koszty. Dalej pozostaje tylko pozew sądowy. Można działać na własną rękę lub zaufać firmom odzyskującym pieniądze, gdzie pracują prawnicy znający wszystkie kruczki prawne. Czas załatwienia takiej sprawy trwa około 5 miesięcy. Wszystko uzależnione jest od szybkości działania sądów.
- Odzyskanie pieniędzy za kartę pojazdu możliwe jest tylko dla osoby, która za kartę zapłaciła. Możemy nie posiadać już kupionego wówczas wozu, wystarczą odpowiednie dokumenty potwierdzające zakup pojazdu. Jeśli ich nie posiadamy, warto udać się do wydziału komunikacji. W ich archiwach znajdziemy odpowiednie papiery. Kwestia dotyczy nie tylko samochodów, ale również motocykli i aut ciężarowych zarejestrowanych „na osobę fizyczną”. Ludzie muszą mieć świadomość, że warto walczyć - wyjaśnia pracownik Gorzowskiego Centrum Odszkodowań. Filip Praski