Wiadomości

Jak uleczyć naszą lecznicę?

15 września 2011, 11:40
(fot. Bartosz Zakrzewski)
Początek września 2011 roku zostanie zapamiętany jako gorący czas wokół Szpitala Wojewódzkiego w Gorzowie. Widzieliśmy protesty, głodówki, słyszeliśmy niepokojące zapowiedzi, a wszystko w kontekście niekończącej się wojny północy z południem.
Obecnie obserwujemy krajobraz po burzy. Pacjenci nie będą odsyłani sprzed szpitala z kwitkiem, a dyrektor Andrzej Szmit pozostanie na swoim stanowisku. Należy się jednak zastanowić jak uleczyć gorzowską lecznicę. Zacznijmy od początku…

Krytykanci z południa

Szalony wir wydarzeń rozpoczął się od informacji o wzroście zadłużenia szpitala. Placówka w 2011 rok wkroczyła z długiem 243 milionów złotych. Po półrocznej kontroli okazało się, że dług wzrósł o 15 milionów. To rozjuszyło marszałka województwa, który jest właścicielem szpitala. Wtórowali mu parlamentarzyści z południa województwa, którzy w sposób mniej lub bardziej chamski krytykowali gorzowską placówkę i jej zarząd. 2 września z Elżbietą Polak spotkali się posłowie: Bożenna Bukiewicz, Bogdan Bojko, Bogusław Wontor i Józef Zych oraz senator Stanisław Iwan.

- W ciągu dwóch lat udało się ustabilizować sytuację w szpitalu. Nagle nastąpił gwałtowny wzrost zobowiązań o 15 mln zł, co mnie bardzo zaniepokoiło i co nie powinno się zdarzyć. Szpital ma też dług na bieżącej działalności w wysokości 10 mln zł. Okazało się także, że szpital zaciągnął kredyt długoterminowy bez zgody zarządu województwa. Dług na bieżącej działalności jest naruszeniem dyscypliny finansowej - mówiła na specjalnej konferencji „południowej świty” marszałek Polak.

- My, jako lubuski zespół parlamentarny, wystąpimy do NIK-u o kontrole szpitala w Gorzowie. Nie może być przecież tak, że większość szpitali w regionie oszczędza, a długi jednego płacimy wszyscy. To niedopuszczalne. Szpital w Gorzowie przejada pieniądze nas wszystkich. Takiego zadłużenia i takiego obciążenia dla województwa nie generuje żaden szpital w Polsce. Tak nie może być - wtórowała Bożenna Bukiewicz.

Były też bardziej pikantne, prostackie i pozbawione profesjonalizmu wypowiedzi posła Bogusława Wontora, jednak szkoda cennego miejsca w gazecie na ich publikację.

Murem za dyrektorem

Dyrekcja naszego szpitala odpierała ataki. Andrzej Szmit tłumaczył, że zadłużenie wynika z niepłacenia przez Narodowy Fundusz Zdrowia za niewykonania. Z kolei zarząd województwa zagroził, że wstrzyma pieniądze na szpitalne inwestycje. Pojawiały się też głosy, że stanowisko Szmita jest zagrożone. Piłeczka była odbijana dalej. Dyrektor szpitala zapowiedział, że jeśli NFZ nie zmieni swojej polityki, to w czwartym kwartale bieżącego roku szpital będzie mógł przyjmować jedynie pacjentów z zagrożeniem życia.

Murem za dyrektorem stanęli szpitalni związkowcy, którzy oflagowali obiekt przy Dekerta: - Jest teraz dużo zawirowań w sprawie szpitala i dyrektora Szmita. Ale jako pracownik i przedstawiciel grupy zawodowej pielęgniarek i położnych stwierdzam, że dyrektor Andrzej Szmit to najlepiej zarządzający dyrektor na przestrzeni 10 lat. Wszyscy wchodzący do szpitala widzą zmiany. To też duża umiejętność zarządzania jego długiem. Nie widzimy możliwości zmiany dyrektora i nie chcemy zmian personalnych, bo to nie uzdrowi sytuacji, o której wszyscy mówią - powiedziała Anna Rymska, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek w Gorzowie.

Protestował również Mariusz Wójcik z Chwalęcic, były działacz Samoobrony. Pod wejściem do szpitala rozłożył 4 września w niedzielę leżak i rozpoczął głodówkę, którą zakończył w piątek. Swoją postawę tłumaczył walką o dobro pacjentów. Mężczyzna chciał wyraźnie sprzeciwić się złej sytuacji szpitala i działaniom marszałka.

Co z długiem?

W zeszły czwartek do Gorzowa przybyła Elżbieta Polak. Przeprowadziła rozmowy z dyrekcją szpitala, związkowcami, wojewodą Heleną Hatką i przedstawicielami NFZ. Marszałek zapewniła, że wszystko jest pod kontrolą i nie ma zagrożenia, że szpital nie będzie przyjmował pacjentów. Marszałek wyliczała też, że zobowiązania placówki wzrosły pod koniec czerwca o 15 milionów, jest też ujemny wynik finansowy w postaci 10 milionów złotych. Powodem wzrostu zadłużenia jest jej zdaniem pożyczka zaciągnięta bez zgody i wiedzy zarządu województwa. Ale po rozmowach z NFZ Polak stwierdziła, że nie ma zagrożenia realizacji kontraktu. Dodała też, że nie ma zamiaru odwoływać ze stanowiska Andrzeja Szmita. Od protestu odstąpili związkowcy ze szpitala i głodujący Mariusz Wójcik. Napięta sytuacja została zażegnana, lecz należy zastanowić się nad przyszłością placówki przy Dekerta. Co zrobić z ponad dwustumilionowym długiem?

Pozytywny sygnał

- Dług jest prawdą, ale nie jest to zasługa szpitala - pracowników i dyrektorów. To zasługa „wspaniałych” polityków, którzy w lutym 2002 roku uchwałą sejmiku województwa połączyli trzy gorzowskie szpitale, gdzie każdy miał wynik ujemny. Na starcie ta nowa jednostka była na przegranej pozycji - zauważa Anna Rymska.

Piotr Gajewski, ordynator chirurgii dziecięcej dodaje: - Można mówić długo na temat tego jak wyglądało połączenie szpitali, kto się do tego przyczynił i dlaczego ta lawina długów narastała. Ale powiem, że od pewnego czasu po kilkuletniej przerwie zaczęli tu przychodzić lekarze specjaliści i młodzi ludzie po studiach, a więc ci, którzy po wyszkoleniu mają szansę wziąć udział w tej sztafecie pokoleń i przejąć to. Jeśli oni dochodzą do wniosku, że coś się tu dzieje, że rokuje on na przyszłość, że z tym szpitalem mogą wiązać swoje perspektywy, to dla mnie bardzo pozytywny sygnał.

Gajewski chciałby, żeby wśród właścicieli szpitala pojawili się prawdziwi fachowcy. - Ich działania nie mogą sprowadzać się do tego, że jak coś się w Gorzowie „machnęło” to zwołujemy posłów i wszystkich świętych z południa i jedziemy na Gorzów, bo to przecież bękart województwa. Zbliżam się do końca lat pracy zawodowej. Nie muszę się już bać, że mnie ktoś wyrzuci. Ale muszę się bać ludzi niekompetentnych. A tych niestety dostrzegam wielu - przyznaje ordynator z najdłuższym w gorzowskim szpitalu stażem.  

Jerzy Wierchowicz, gorzowski radny, zaznacza, że Rada Miasta oczekuje na zdecydowane działania właścicieli szpitala: - Bezradność zarządu województwa jest przerażająca. Jedną z propozycji jest, by zarząd przejął obsługę zadłużenia, co pozwoliłoby szpitalowi na nabranie oddechu. Na tę propozycję nie ma żadnego odzewu.

Komarnicki proponuje restrukturyzację

Na problemy gorzowskiej lecznicy uwagę zwrócił również Władysław Komarnicki: - Jestem gorzowianinem, od czasu do czasu pacjentem, a także bacznym obserwatorem jako działacz gospodarczy. Wielokrotnie kiedy było ciężko w szpitalu starałem się pomagać. Przestałem to robić jako przedsiębiorca kiedy zobaczyłem, że dług 300 milionów i traumatyczna sytuacja wymagają ingerencji państwa. Spirala długu szła w zastraszający sposób. Oddłużenie szpitala z biegiem lat i perspektywiczne cudy są niemożliwe. Trzeba zrestrukturyzować dług - mówi kandydat na fotel senatora.

Komarnicki zdradza, że gdyby nie „ułożył” długu ze wszystkimi wierzycielami, z którymi się spotykał i negocjował, Stali nigdy nie udałoby się uregulować zobowiązań. Jak stwierdził, „odsetki zaciskają pętle na gardle”.

- Są takie szpitale jak Gorzów. I potrzebna jest specustawa, która reguluje takie sprawy, szpital ma płynność finansową i idzie do przodu, a dług restrukturyzuje państwo przy pomocy dotychczasowego właściciela, czyli Urzędu Marszałkowskiego. Marzy mi się model R.P.A.. Szpitale są tam skomercjalizowane, państwo ma uzgodniony wolumen finansowy ile ma przeznaczyć na placówkę, szpitalem rządzi menager, a ordynatorzy mają vademecum z uwzględnieniem co im wolno, a czego nie. Oni się spotykają pół roku przed, uchwalają budżet i mówią do menagera: „musimy zakupić nowe urządzenia i na to są mi potrzebne takie a takie pieniądze”. Tylko taki model może w przyszłości zwyciężyć. A to, co się dzieje tutaj i w relacji Gorzów-Zielona Góra przechodzi pojęcie i prosi o pomstę do Boga - kończy prezes Stali.

Filip Praski

Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości