Wiadomości

O rekinach i małych rybkach

13 września 2011, 16:05
Augustyn Wiernicki (fot. Iga Andres)
Gorzów to jezioro, w którym pływają wielkie rekiny i małe, młode rybki. Te ostatnie w pojedynkę nie mają szans przeciwko drapieżnikom. Lecz według Augustyna Wiernickiego powinny zebrać się, postawić rekinowi i walczyć o swoje.
W pierwszej części rozmowy z naszą redakcją Augustyn Wiernicki metaforę o rekinach i małych rybkach odniósł do polityków i urzędników oraz młodych gorzowian po studiach. Następnie posłużyła ona do opisu sytuacji małych przedsiębiorstw walczących z dużymi koncernami.

Po studiach mur


- Perspektywy dla młodych ludzi w Gorzowie są katastrofalne - uważa Wiernicki. - Czy jest tu jakiś instytut naukowy technik i  myśli XXI wieku? Są tylko wydziały. Czy jest tu fabryka, która prowadzi i ma biura wdrażania nowych technik? Co człowiek po studiach ma robić? Gorzów staje się miejscem pracy dla ludzi po studiach przy ladach, przy układaniu towaru i przy sprzątaniu w hipermarketach. Pokażcie zakład, poza wyjątkami, który ma działy specjalistyczne i przyjmie wysoko kwalifikowaną i dobrze opłacaną kadrę młodych ludzi - mówi znany gorzowski społecznik i przedsiębiorca.

Augustyn Wiernicki przez cztery lata sprawował funkcję radnego Gorzowa. Wspomina, że nie raz grzmiał w radzie, ale wielu członków miało watę w uszach. Nie chcą zmieniać sytuacji w mieście, może nie wiedzą jak, nie widzą potrzeby, bo im żyje się dobrze.
 - Zapytam się ich za pięć lat co w Gorzowie robią ich dzieci, jakie warunki im stworzyli. Niektóre nasze gorzowskie dzieciaki już sprzedają narkotyki innym. A jeden z drugim nie wie, że ten dzieciak tak się ratuje, inaczej nie umie. On nie robi tego z własnej woli, robi to, co jest w zasięgu jego możliwości. Dlaczego młodzi sprzedają narkotyki, dopalacze? Dlaczego nie sprzedają czegoś innego? Bo się nie da - ucina prezes Stowarzyszenia im. Brata Krystyna.

Wiernicki otwarcie przyznaje, że nie widzi wielkich perspektyw dla młodych ludzi w Gorzowie. - Chyba, że perspektywą jest Nova Park i te galerianki, które się kręcą po Askanie - dodaje sarkastycznie. Były radny nie może pojąć jak to jest, że młodzi się z tym godzą i tego wszystkiego chyba nie rozumieją. Jego zdaniem młodzi wykształceni nie mają prawa godzić się z czymś, co im przeszkadza w ich rozwoju, m.in. z tym, że pozostaje im praca sprzątacza w hipermarkecie lub na zmywaku. Młodzi zawsze w historii byli źródłem nowych myśli i postępu, a często i sprzeciwu wobec zła.

- Widocznie młodzi czują się bezsilni, sam mówił Pan na początku o rekinach, które trzęsą miastem. Co rybka może przeciwko takiemu oponentowi? - pytam.

- Małe rybki mogą np. wykorzystać narzędzie w postaci mediów, nagłośnić bulwersujące przypadki, powiedzieć, że się z tym nie zgadzają. Wielu myśli: „Skończyłem studia, teraz ruszę” i nagle napotyka na mur nie do przebicia. Młodzi mają się organizować i być silnym elementem demokracji obywatelskiej. Nie wszystko musi być oddane politykom. Oni muszą być głosem spraw młodych, naładowanych optymizmem - odpowiada społecznik.

Przestrzenie ochronne

Z biegiem rozmowy przeszliśmy do kwestii handlu w Gorzowie. Augustyn Wiernicki krytykuje niekontrolowane zjawisko hipermarketyzacji w mieście. Pomiędzy małymi sklepami a wielkopowierzchniowymi musi być zdrowa równowaga. Tę równowagę zburzono.
- Wszystkie drogi dojazdowe mają prowadzić do hipermarketów a centrum zanika. Centrum to często wasi rodzice, znajomi, czemu im nie pomóc? Gdy powstaje hipermarket mamy dojazdy, podjazdy, rozjazdy, a obok stację paliw. Małe sklepy - jednokierunkowa ulica z zakazem postoju. W Polsce małe i średnie przedsiębiorstwa wspiera się niestety tylko słownie. Daje im się kredyty do kupienia dobrej karmy, żywi małe rybki kredytem. Gdy rekin będzie głodny będzie miał co solidnego połknąć, a rybka zostanie z kredytem. Na tym polega pomaganie rybkom, a nie tak ma to wyglądać. Należy tworzyć przestrzenie gospodarcze chronione dla małych rybek - zauważa. Jak to robić? Jak się nie wie to trzeba podglądnąć innych.

Zdaniem prezesa Stowarzyszenia im. Brata Krystyna rybki muszą zebrać się do kupy i powiedzieć: „Tu mi rekin nie będzie rządził, musi być obszar chroniony dla małych rybek; dla nas, dla młodych i rozpoczynających pracę na swoim”. - Władza powinna decydować: „Te i te ulice są chronione, to i to dofinansowujemy, obniżamy podatek dla tych, którzy chcą rozpoczynać mały handel, tu będą hale targowe, tam place targowe, te ulice zamienimy w swoistego rodzaju galerie, tu młodzi mogą rozpoczynać od przysłowiowej pietruszki, a hipermarkety za miastem”. Handel to obieg krwionośny, jeśli teraz o niego nie zadbamy, to nie zadbamy o coś, co w organizmie nazywa się obiegiem krwi, a w gospodarce cyrkulacją pieniądza. Małe zakłady umierają, nie mają z kim kooperować. Ile jest w Gorzowie małych piekarni czy hurtowni? Jest jakiś zakład mięsny, przetwórstwa spożywczego? Dobrze jeszcze trzymają się apteki, bo ludzie mają takie życie, więc chorują. Ale rekin mówi, że te apteki też trzeba będzie połknąć i postawić jedną wielką. I nasi farmaceuci będą w niej sprzątać i układać leki. Gdzie w tym wszystkim troska o swoich przedsiębiorców? - mówi Wiernicki.

Rozwój poprzez patologię

Gorzowski społecznik uważa, że innym istotnym problemem jest spożycie alkoholu w mieście: - Tu jest najwyższy stopień spożycia alkoholu, pijaństwo, jakiego jeszcze nie było nigdy. Społeczeństwo jest bardzo biedne i coraz więcej pije. Jak ktoś ma marne pieniądze, to jakie ma perspektywy? Na pół litra w takim razie wystarczy. W Gorzowie jest 250 punktów sprzedaży alkoholu. W kilka razy większym Malme i Goteborgu jest sześć, siedem punktów. Co by się stało, gdybyśmy je zlikwidowali? Padłoby 250 sklepów. To oznacza, że ostatnie gorzowskie sklepy spożywcze żyją ze sprzedaży alkoholu. A to oznacza z kolei, że dziś żeby prowadzić sklep spożywczy w Gorzowie trzeba rozpijać społeczeństwo, łącznie z dziećmi. Władza doprowadziła do tego, że aby ratować rodzinę trzeba drugą rodzinę rozpijać. Gorzów rozwija się więc poprzez upadek. Jak można rozwijać się poprzez patologię? - pyta retorycznie.

- Władza powinna czuwać nad prawidłowym funkcjonowaniem systemu - uważa Augustyn Wiernicki i dodaje, że chore jest to, iż główną perspektywą młodych ma być wyjazd i że nie ma tu dla nich właściwych miejsc pracy, stosownie do wykształcenia i aspiracji.

- Utrzymanie i wynajem mieszkania kosztuje dziś 1500 złotych. Ile młody musi zarobić, by cztery kąty utrzymać? Niech ci, którzy się pchają do władzy myślą w tych kategoriach. Bo władza to służba, to troska o innych. Poseł, radny i prezydent to najwięksi słudzy. Więc niech tworzą takie rozwiązania, by młodzi nie musieli wyjeżdżać z tego miasta - mówi były radny.

Znalezienie złotego środka


Często spotykamy się z twierdzeniem, że rynek sam wszystko załatwi. Ale gdy w jeziorze są rekin i rybka i wiadomo, że rekin połknie rybkę. Trzeba szybko ingerować i jezioro przedzielić siatką na pół. - To się nazywa interwencjonizm państwowy. To nie ma nic wspólnego z ręcznym, socjalistycznym sterowaniem. Władza jest po to, żeby wprowadzać mechanizmy regulacyjne i interweniować tam, gdzie trzeba słabsze grupy społeczne chronić. Wszystko musi być budowane na zasadzie rozsądku, na zasadzie systemowych związków przyczynowo-skutkowych. Władza często widzi to w kolorach czarnym i białym: ten to socjalista, a ten to prawicowiec. A popatrzcie ile jest pośrednich i rozsądnych form pomiędzy skrajnymi biegunami. Ale forma pośrednia wymaga wiedzy, wysiłku intelektualnego. Rozwiązania nie muszą być ani lewicowe ani prawicowe. Powinny być zdroworozsądkowe. Najlepsze jest więc dążenie do równowagi i złotego środka - kończy Augustyn Wiernicki.

Filip Praski

Podziel się

Komentarze

Elvis
Zobacz, jak wygląda Gorzów teraz – kamera na żywo

Imprezy


Pozostałe wiadomości