• Dziś 14°/7°
  • Jutro 10°/3°
Wiadomości

Łzy i liczenie strat. Sprzedawcy chryzantem są załamani [zdjęcia]

30 października 2020, 20:34, red
Zamknięcie cmentarzy to ogromne straty dla sprzedających kwiaty i znicze. Osoby, które zajmują się uprawą chryzantem podkreślają, że kiedy dowiedzieli się o tym, że od soboty zostają zamknięte nekropolie, mieli po prostu łzy w oczach. Dla nich oznacza to wyrzucenie kwiatów do kosza i straty w wysokości kilkudziesięciu tysięcy złotych.

Kiedy premier ogłosił, że cmentarze zostaną zamknięte od soboty 31 października, mieszkańcy Gorzowa masowo ruszyli na nekropolię przy ul. Żwirowej. Wszyscy chcieli odwiedzić groby swoich bliskich jeszcze tuż przed zamknięciem. Niemal w tym samym czasie sprzedawcy zniczy i chryzantem zostali pozostawieni na lodzie, ponieważ dla nich największy ruch zaczyna się właśnie 31 października. Osoby mające swoje stoiska z chryzantemami przy drugiej bramie cmentarza przy ul. Żwirowej przyznają, że kiedy dowiedzieli się od zamknięciu cmentarzy, omal nie dostali zawału, a później pojawiła się bezradność i łzy.

- Wszyscy mieliśmy łzy w oczach, bo to jest dla nas jako hodowców straszne. Proszę zobaczyć, ile nam zostało chryzantem, gdzie właśnie te ostatnie dwa dni, 31 października i 1 listopada były najlepsze, bo wtedy ludzie kupują najwięcej kwiatów. Wszyscy mokliśmy dzisiaj cały dzień, po to aby sprzedać chryzantemy. Myśleliśmy, że jutro będzie lepiej, ale... kiedy dowiedzieliśmy się o zamknięciu cmentarzy wszyscy sprzedawcy tutaj prawie płakali. Jest nam smutno i mamy żal, że powiedzieli to w ostatniej chwili. Jak można powiedzieć w piątkowe popołudnie, że od soboty zostaną zamknięte cmentarze. Mogli to zrobić chociaż na początku tygodnia, wtedy moglibyśmy się inaczej przygotować. Jest to dla nas ogromna strata. Wszystkie chryzantemy będzie trzeba wyrzucić - mówi pani Beata, ogrodnik.

Jak podkreśla pan Paweł, przy uprawie chryzantem nie pracuje się przez dwa tygodnie, tylko kwiatom trzeba poświęcić pół roku. Dla wielu ogrodników, którzy zajmują się uprawą chryzantem są to straty rzędu 50 tys. zł za same kwiaty, a nawet i więcej.

- Mało zawału nie dostałem, kiedy dowiedziałem się, że jutro zamykają cmentarze. Pracuję przy kwiatach przez pół roku, a ktoś sobie zadecydował, że od jutra zamknie cmentarze. Zostało mi 80% kwiatów z tego względu, że chryzantemy schodzą 31 października i 1 listopada. Nikt nie kupuje kwiatów wcześniej, bo ludzie boją się, że nie przetrwają. Byliśmy przyszykowani na jutro, a teraz wszystko pójdzie do wyrzucenia. To są dla mnie straty rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych. My z hodowli chryzantem żyjemy, pracujemy na to cały rok. My przy tych kwiatach chodzimy od maja. I co my mamy teraz z tym zrobić? Kto nam odda pieniądze, które straciliśmy? Ogrodnicy zostali potraktowani jak piąte koło u wozu. Będę musiał wyrzucić wszystkie chryzantemy, bo nikt po weekendzie nie będzie chciał żadnego kwiata kupić – opowiada pan Paweł ze stoiska przy cmentarzu.

Jak podkreślają ogrodnicy zajmujący się uprawą chryzantem. Straty w kwiatach to jedno, ale oni musieli ponieść jeszcze dodatkowe koszty takie jak wynajem placu na kilka dni na sprzedaż chryzantem, opłata targowa dla miasta, zatrudnienie pracowników, którzy zajmą się sprzedażą kwiatów czy też transport chryzantem ze swojej działki na cmentarz. Dlatego mają ogromny żal do rządu, że o zamknięciu cmentarzy dowiedzieli się na ostatnią chwilę i zostali postawieni pod ścianą.

Fotoreportaż



Podziel się

Komentarze


Imprezy


Pozostałe wiadomości