Katarina Ristic: Pewnego dnia zjawię się w Polsce!
3 sierpnia 2011,
15:17
fot. Bartosz Zakrzewski
Jest jedną z zawodniczek, które mogły uczestniczyć w historycznym osiągnięciu gorzowskiego klubu. Popularna Kati była rozgrywającą, gdy AZS PWSZ sięgał po pierwszy medal Mistrzostw Polski.
Dawid Lis: - Kati powiedz mi jak to się stało, że zaczęłaś grać w koszykówkę? Jest to popularny sport w Twoim kraju?
Katarina Ristic: Tak naprawdę to było życzenie mojego taty, abym zaczęła uprawiać ten sport. Zdecydowanie bardziej popularna jest męska koszykówka niż ta w wykonaniu kobiet.
- A możesz wyjaśnić w jaki sposób znalazłaś się w Polsce? Dlaczego wybrałaś Gorzów?
Byłam młoda i trener Dariusz Maciejewski widział mnie podczas Uniwersjady i powiedział, że chce mnie do swojej drużyny. Podpisałam kontrakt z Gorzowem i to był mój pierwszy klub poza Słowenią.
- Czy trener Maciejewski długo musiał z Tobą negocjować?
Negocjacje trwały bardzo krótko. Byłam podekscytowana, że mogę grać w innym kraju i szybko się zgodziłam.
- Grałaś dla gorzowskiej drużyny przez dwa sezony. Jak możesz podsumować ten okres?
To był wspaniały okres! Wydaje mi się, że to były moje najlepsze lata gry w koszykówkę. Dodatkowo w tym czasie nauczyłam się wielu rzeczy związanych z koszykówką, a poza tym miałam wiele radości z czasu spędzonego w tym mieście.
- W sezonie 2007/2008 AZS zdobył pierwszy medal. Pamiętasz zawodniczki, z którymi tutaj grałaś?
Oczywiście, że je pamiętam. Grałam z Agą, Olą K., Olą C., Czarną, Carrie, Kiki, Kasią, Justyną... Uwielbiałam tę drużynę, te dziewczyny były wspaniałe. Grałyśmy w europejskich pucharach co było dla nas wspaniałą przygodą, a także lekcją koszykówki.
- Kati Ristic to bardzo dobry strzelec z dystansu. Zgadzasz się z tym stwierdzeniem?
Oczywiście, że tak. Rzuty z dystansu to jest moja ulubiona część gry, uwielbiam rzucać za trzy.
- Jak możesz opisać siebie jako koszykarkę?
Myślę, że wnoszę do drużyny sporo pozytywnej energii, szczególnie będąc rozgrywającą na boisku. Uwielbiam dowodzić drużyną. Bardzo lubię oddawać rzuty z dystansu, jak wspomniałam, a także walczyć o przechwyty. A tak naprawdę to zależy mi na dobrej atmosferze i zabawie na parkiecie.
- Spędziłaś dwa lata w Gorzowie. Później zagrałaś jeszcze w Jeleniej Górze i Toruniu. Patrząc przez ten pryzmat, w Polsce spędziłaś kilka lat. Podoba Ci się ten kraj?
Bardzo tęsknię za Polską, a szczególnie za koleżankami z byłych zespołów. Wiele razy obiecałam im, że wrócę do Polski, aby się z nimi spotkać. Na pewno dotrzymam obietnicy i pewnego dnia zjawię się w Polsce!
- Poza Polską grałaś we Włoszech oraz na Węgrzech. Jak możesz porównać poziom rozgrywek we wszystkich krajach, w których grałaś?
W każdym z trzech państw, w których grałam, jest zupełnie inna koszykówka. Wydaje mi się, że sędziowie w Polsce pozwalali na nieco więcej agresji niż we Włoszech. Tam niemal każdy kontakt z przeciwnikiem jest odgwizdywany jako faul. Musisz tam grać bardzo uważnie, żeby za szybko nie skończyć meczu. Ale uważam, że we wszystkich trzech ligach koszykówka jest na dobrym poziomie. W każdej z tych lig czułam się dobrze i cieszyłam się z każdej minuty spędzonej na boisku.
- Zapytam Cię o gorzowski klub. Czy śledziłaś wyniki AZS-u po tym jak opuściłaś nasze miasto?
Tak, widziałam nawet kilka euroligowych spotkań w telewizji. Wiem także, że dziewczyny dwukrotnie miały srebro. Jestem bardzo szczęśliwa i bardzo dumna z trenera oraz drużyny.
- Na koniec powiedz co teraz robi Katarina Ristic? Dalej grasz w koszykówkę, czy może czymś innym obecnie się zajmujesz?
Nadal gram. Kilka dni temu podpisałam kontrakt w Grecji, gdzie spędzę nadchodzący sezon. Patrzę optymistycznie w przyszłość i liczę na kolejny udany sezon w moim wykonaniu.