Trzy nasze zespoły młodzieżowe znalazły się w najlepszych ósemkach w swoich rocznikach. To chyba wielki sukces?
Myślę, że jest to duży sukces naszego klubu i młodzieżowej koszykówki w Gorzowie. To udaje nam się raz na kilka lat. Trudno jest nawet przy naszym dobrym szkoleniu i przy dobrych trenerach, żeby mieć trzy roczniki w ścisłych finałach mistrzostw Polski. Selekcja młodych dziewczyn w Polsce jest coraz lepsza i coraz ciężej jest odnosić sukcesy takie jak w tym roku.
Do pełni szczęścia zabrakło choćby jednego medalu?
No tak, w tych trzech turniejach, w których w tym roku graliśmy zabrakło nam odrobinę szczęścia. Do tej pory nam go nie brakowało, niestety tym razem zabrakło. Kontuzja Beaty Jaworskiej bardzo ograniczyła nas w juniorkach i juniorkach starszych. W juniorkach starszych decydujący był mecz z Polkowicami, gdzie początek zagraliśmy wyśmienicie, jednak z minuty na minute było coraz słabiej i przez to medal nam uciekł. W turnieju juniorek rozgrywanym w Gorzowie dwa pierwsze mecze zagraliśmy na bardzo słabej skuteczności. Nie zdarzyło mi się to przez dziewięć lat mojej pracy w tym klubie. Mimo że bardzo dobrze broniliśmy to bez skuteczności meczu nie da się wygrać. Natomiast w turnieju kadetek w decydującym meczu przytrafiła się kontuzja podstawowej rozgrywającej i przez to wszystko zaczęło się sypać. Niestety w tym sezonie przyplątał się do nas pech, który przyniósł sporo kontuzji. Jeśli liderzy są kontuzjowani to bardzo ciężko ich zastąpić. Mieli byśmy większy luz, gdyby to były kontuzje graczy zadaniowych. Mimo to potrafiliśmy dojść do ósemki najlepszych zespołów w Polsce i do końca walczyliśmy o medale. Były lata, gdzie mieliśmy dwa medale tym razem się nie udało.
Porażką zakończył się sezon pierwszoligowy. Te rozgrywki miały chyba jednak przede wszystkim dobrze przygotować do walki w kategoriach młodzieżowych?
Pierwszoligowy sezon pokazuje generalnie brak doświadczenia i boiskowego cwaniactwa. O ile w kategoriach młodzieżowych najczęściej potrafimy wygrywać końcówki, to w pierwszej lidze było odwrotnie. Prawda jest też taka, że w najważniejszej części sezonu też nie mieliśmy podstawowych graczy. Kontuzje wykluczyły bowiem Beatę Jaworską i Agatę Chaliburdę, a dodatkowo kilka dziewczyn po zawirowaniach w seniorkach zostało przesuniętych do pierwszego zespołu. Generalnie w tych najważniejszych meczach graliśmy bez podstawowej piątki. Na parkiet wysyłaliśmy dziewczyny, które miały 17, czy 18 lat, a musiały grać przeciwko dużo bardziej doświadczonym koszykarkom. Jedno jest jednak pewne. Doświadczenia zebrane w tym sezonie na pewno zaprocentują w przyszłości. Inwestowanie w te dziewczyny daje wymierne wyniki. Mamy kilka kadrowiczek w różnych reprezentacjach Polski, od kadetek do seniorek. Wielką siłą naszego zespołu jest to, że potrafimy wprowadzać młode zawodniczki do pierwszego zespołu.
No właśnie. Przez kilka lat przez nasze zespoły młodzieżowe przewinęło się sporo zawodniczek, jednak do seniorskiego grania przebiło się niewiele. Z czego to wynika?
Ja myślę, że to jest i tak spora grupa osób. Tą szkołę od zespołów młodzieżowych przeszła Justyna Żurowska, Kasia Dźwigalska, Agnieszka Kaczmarczyk, Agata Chaliburda, Claudia Trębicka oraz kilka dziewczyn, które już w zeszłym sezonie miało okazję zadebiutować na ekstraklasowych parkietach. Do tego sporo zawodniczek gra na poziomie pierwszej ligi. Nie każda koszykarka jest predysponowana, aby od razu grać w ekstraklasie. Grając w pierwszej lidze widzimy, że w wielu zespołach są zawodniczki, które mają jakąś przeszłość w naszych drużynach. Niestety część dziewczyn odchodzi z Gorzowa na studia i szuka sobie klubów w innych miastach, z częścią my się rozstajemy, gdyż widzimy, że nie będą miały szans awansować do pierwszego składu. Bardzo cieszy nas, że my jako klub nie musimy do pierwszego składu ściągać przeciętnych zawodniczek z Polski tylko mamy swoje zawodniczki. Patrząc na inne kluby niewiele z nich może się poszczycić wprowadzaniem takiej rzeszy zawodniczek do dorosłego basketu.
Łączy pan trenowanie zespołów młodzieżowych z asystowaniem Dariuszowi Maciejewskiemu. To chyba zabiera sporo czasu?
No tak. To są minimum dwa treningi do przeprowadzenia dziennie oprócz tego sporo pracy przy analizie wideo. Na pewno ciężko byłoby to pogodzić, gdyby nie mój asystent, Radek Duchnowski, który bardzo mocno pomaga mi przy zespołach młodzieżowych. Dla mnie koszykówka jest wielką pasją i mimo że praca zajmuję bardzo dużo czasu, to sprawia mi to przyjemność. Często jest tak, że praca z młodzieżom jest dla mnie odskocznią od pierwszego zespołu.
No właśnie, a nie ciągnie pana do samodzielnego poprowadzenia zespołu seniorskiego?
W ostatnich miesiącach niewiele brakowało, a pewnie tak by się stało. Jednak ja osobiście bardzo się cieszę, że trener Maciejewski został w Gorzowie. Ja myślę, że prędzej, czy później przyjdzie czas na samodzielne poprowadzenie seniorek. Mam tylko nadzieję, że to będzie w Gorzowie, bo nie chciałbym stąd wyjeżdżać. Mimo że nie jestem rodowitym gorzowianinem to po tych kilku latach czuje się jak u siebie. Przez te kilka lat było kilka zapytań, czy byłbym w stanie odejść z Gorzowa. Moja odpowiedź była jasna. Ten klub daje mi szansę na dalszy rozwój. Robię cały czas krok do przodu, przy trenerze Maciejewskim cały czas się rozwijam, a przecież o to chodzi.
Rozmawiał: Radosław Łogusz
Czerwone Gitary. Diamentowe 60-lecie
2 marca 2025
kup bilet |
|
Najpiękniejsze melodie świata, czyli od opery do musicalu!
1 marca 2025
kup bilet |
|
Polska Noc Kabaretowa 2025
23 maja 2025
kup bilet |
|
Chór i orkiestra Alla Vienna
23 listopada 2024
kup bilet |