Paweł Zmarzlik w niedzielę dwukrotnie upadał na tor (fot. Marcin Szarejko)
Paweł Zmarzlik w niedzielnym pojedynku z Włókniarzem Częstochowa dwukrotnie już na pierwszym łuku notował upadki. Okazało się, że po drugim zderzenie z bandą junior Caelum Stali musiał zostać odwieziony do szpitala.
Paweł Zmarzlik przyznaje, że upadki były tylko i wyłącznie z jego winy. - To była moja wina. W pierwszy biegu troszkę przysnąłem na starcie, później chciałem się dociągnąć - relacjonuje starszy z braci Zmarzlików. - Miałem dobry dojazd, ale już w tym miejscu byli pozostali zawodnicy, było ciasno, popełniłem błąd i wywróciłem się - dodaje.
Po jego drugim upadku spiker zawodów ogłosił, że "Zimny" jest zdolny do jazdy. Po kilku chwilach lekarze zmienili jednak decyzję i Paweł Zmarzlik został wycofany z zawodów i przewieziony do szpitala. - Później jak rozebrałem się z kewlaru lekarze zauważyli, że mam wybity bark. Był on w inny miejscu niż powinien być. Osobiście nie czułem jeszcze bólu aż tak bardzo, ale później ból był na tyle mocny, że dostałem cztery zastrzyki. Nic to nie pomogło i musiałem pojechać do szpitala na narkozę, żeby wszystko mogło zostać wykonane - opowiada o tym, co wydarzyło się w parkingu.
Obecnie junior żółto-niebieskich nie przeszedł jeszcze wszystkich badań i nie wiadomo do końca, jaki jest stan zawodnika. - Na dzień dzisiejszy jeszcze nie wiem za wiele. Jutro mam jeszcze ostatnie badanie i dopiero po tych wynikach będzie wiadomo coś więcej - mówi Paweł Zmarzlik.
- Na tę chwilę tą ręką ruszam tylko w bok, nie mogę jej podnieść do góry, bo wciąż odczuwam ból - ocenia swoją sprawność żużlowiec Caelum Stali Gorzów.
Jak na razie nie wiadomo jak długo potrwa przerwa Pawła Zmarzlika w startach. Lekarze jeszcze nie podali żadnych konkretów w tej sprawie.