Rozdawał ciasteczka z marihuaną i tabletki ecstasy. Kolejne zarzuty dla księdza z Gorzowa

fot. archiwum

Jak wiecie z portalu gorzowianin.com, młody ksiądz został zatrzymany przez policję tuż przed świętami Wielkanocnymi. Śledczy znaleźli w jego pokoju urządzenia do hodowli marihuany, sam narkotyk oraz ciasteczka z jej zawartością. Mężczyzna trafił do aresztu, ale po przesłuchaniu go opuścił.

W połowie kwietnia ksiądz Dariusz T. usłyszał zarzut uprawiania i posiadania marihuany. Decyzją biskupa został od razu odsunięty od swoich obowiązków w parafii pw. Świętego Wojciecha przy ul. Gwiaździstej.

- Do czasu wyjaśnienia sprawy, biskup diecezjalny polecił duchownemu, by wycofał się z posługi duszpasterskiej. Ksiądz nie będzie więc odprawiał dla wiernych mszy św., spowiadał, uczył religii w szkole, ani podejmował innych działań duszpasterskich - komentuje ks. Andrzej Sapieha, rzecznik prasowy Kurii Diecezjalnej w Zielonej Górze.

Teraz, jak się okazało ksiądz usłyszał kolejne zarzuty. A w całą sprawę były zaangażowane również inne osoby. Potwierdziły się przypuszczenia, że ciasteczkami z marihuaną były częstowane osoby trzecie.

- Dariusz T. odpowie za uprawianie marihuany w okresie od lipca 2017 do marca 2018 na terenie plebani, a także za posiadanie produktów zawierających marihuanę czyli za ciasteczka z zawartością marihuany. Ponadto udzielał odpłatnie i nieodpłatnie marihuanę innej osobie, a kolejnym dwóm osobom sprzedawał tabletki ecstasy – opowiada Roman Witkowski, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gorzowie.

Do całej sprawy został zatrzymany i przesłuchany Franciszek D., który również usłyszał zarzuty. Jak się okazało, Franciszek D. pomagał wikariuszowi w rozkręceniu hodowli marihuany, w tym w doborze odpowiednich lamp.

- Mężczyzna usłyszał trzy zarzuty. Pierwszy to udzielanie pomocy księdzu w uprawianiu marihuany poprzez udzielanie porad i dostarczenie narzędzi do jej uprawy. Odpowie również za wielokrotne, nieodpłatne udzielanie Dariuszowi T. marihuany oraz wielokrotnej sprzedaży tego środka odurzającego. Cały czas sprawdzamy też czy w ten proceder nie były zaangażowane inne osoby – podkreśla prokurator Witkowski.